Plaża Elafonisi i grota Agia Sofia

Dziś chciałbym Wam opisać wycieczkę fakultatywną, którą zaproponowało nam Biuro Podróży Grecos. Chodzi o wyjazd na plażę Elafonisi (podobno jedna z dziesięciu najpiękniejszych plaż świata) połączony z wizytą w grocie Agia Sofia (Mądrości Bożej) i przejazdem nad efektownym Wąwozem Topolia. Początek był średni. Byliśmy umówieni na wyjazd około godziny 8:55. Niestety autokar spóźnił się około 30 minut. Okazało się potem, że wycieczka startowała z Retimno (kawał drogi na wchód od Agia Marina gdzie czekaliśmy) i po prostu pojawiły się po drodze korki. Na szczęście był to jedyny poważny zgrzyt podczas tego wyjazdu. Mieliśmy za to duże szczęście do pilota. Była nim sympatyczna Pani, która mieszka od wielu lat na Krecie. Umiliła nam drogę opowieściami o zwyczajach i stylu życia Kreteńczyków oraz o bogatej historii samej wyspy.
 

Wąwóz Topolia

Wielkie wrażenie wywarł na nas przejazd potężnym Wąwozem Topolia. Do dziś nie rozumiem, jak nasz kierowca Nicos pokonywał te zakręty nad przepaściami tak potężnym pojazdem jakim jest autokar wycieczkowy.

Wąwóz Topolia widziany z wejścia do groty Agia Sofia (w dole po lewej stronie widać fragment drogi).

Grota Agia Sofia

Pierwszym przystankiem była grota Agia Sofia (Mądrości Bożej). Dotarliśmy tam po około 50 minutach jazdy od Agia Marina. Wejście do niej znajduje się pomiędzy miejscowościami Topolia i Koutsamatados. Nazwa jaskini i kaplicy pochodzi od ikony, która się tutaj znajduje. Prawdopodobnie pochodzi ona ze świątyni znajdującej się dawniej na terenie Konstantynopola.
 
Oryginalna ikona Mądrości Bożej.
 
Jak głosi legenda kreteńscy marynarze bronili brzegów tego miasta przed atakami Turków. Gdy sułtan Mehmed II ogłosił rozejm, pozwolił im odpłynąć do domu. Nie mogli zabrać ze sobą broni, w zamian za to dostali jednak pozwolenie na zabranie czegoś w zamian. Część Kreteńczyków pochodząca z Kissamos, zabrała ze sobą ikonę i ukryła ją właśnie w tej jaskini. Później wybudowano tu kaplicę.
 
Wnętrze kaplicy Agia Sofia.
 
Autokar podwiózł nas niemal pod same schody prowadzące do groty. Podejście zabiera 7-10 minut w zależności od kondycji. Warto szybko dostać się na górę, ponieważ w jaskini panuje przyjemny chłód (na podejściu jest za to ciężko w ciepły dzień). Jaskinia położona jest ona na wysokości około 400 metrów, więc gdy patrzymy na nią z dołu to widzimy tylko niezbyt duży otwór wejściowy. Widoczna jest również niewielka dzwonnica oraz metaliczna gwiazdę, od której w słoneczne dni odbija się światło.
 
Wejście do groty Agia Sofia. W tle Wąwóz Topolia.
 
Przy wejściu do jaskini podziwiać możemy kopię ikony Mądrości Bożej. Można przy niej zapalić świeczkę podobnie jak przy oryginale.
 
Kopia ikony Mądrości Bożej.
 
Na jednym z większych kamieni znajduje się dziwny kształt przywodzący na myśl końską podkowę. Jak podają niektóre źródła jest to odcisk kopyta konia św. Jerzego. Jaskinia ta nie została do końca zbadana, istnieją więc podejrzenia, że rozciąga się na sąsiadujące z nią niewielkie jaskinie i sale.
 
Wnętrze jaskini.
 
Podczas zejścia z jaskini mieliśmy możliwość zakupu lokalnych produktów u Manolisa. Ubrany w tradycyjny kreteński strój prowadzi sprzedaż wyprodukowanych przez siebie raki i miodów. Można także zakupić oliwę oraz tradycyjne przysmaki przygotowywane przez jego żonę i córkę.

Miód z tymiankiem od Manolisa.

Plaża Elafonisi

Rzeczywiście jest to miejsce niezwykłe. Po kolejnych 50 minutach drogi od Agia Sofia dotarliśmy na wybrzeże Morza Libijskiego. Zaraz po wyjściu z klimatyzowanego autokaru poczuliśmy, że jest to zupełnie inny klimat niż na północy Krety. Wysokie pasma gór nie przepuszczają tam afrykańskiego powietrza, które przy plaży Elafonisi daje się mocno we znaki. Uratował nas fakt, że był to dość wietrzny dzień i ruch powietrza dawał wrażenie pewnej ochłody.
 
Piasek na plaży ma miejscami kolor różowy.
Wynika to z bliskości kruszącej się rafy koralowej.
 
Sama laguna i plaża są urody niezwykłej, dlatego spotkamy tam w tym okresie mnóstwo plażowiczów oraz amatorów nurkowania i kitesurfingu.
 
Kitesurfer w lagunie Elafonisi.
 
Woda jest bardzo czysta (choć pod koniec czerwca była stosunkowo chłodna), co daje możliwość fantastycznego nurkowania w pobliżu szczątków rafy koralowej.

Woda przy plaży zachęca do nurkowania.

Płycizna laguny pozwala na brodzenie po kolana w bardzo ciepłej wodzie, zachwycanie się widokami i korzystanie ze słonecznej kąpieli w kreteńskim słońcu.

Laguna przy plaży Elafonisi.
 
W rejonie plaży dostępne są przebieralnie. Nie ma ich jednak zbyt wiele, więc należy się liczyć z kolejkami. Przy dojściu do laguny znajdziemy też płatne toalety (0.5-15 Euro). Mamy możliwość wynajęcia parasola i leżaków przy wodzie. Koszt jest jednak spory (15 Euro). My byliśmy na Elafonisi około 3 godzin, więc nie zdecydowaliśmy się na ten wydatek. Przetrwaliśmy w wodzie i na małym spacerze wzdłuż plaży. Uważajcie jednak na piasek. Potrafi być tak gorący, że parzy stopy.

 

Kreteńska tawerna

W drodze powrotnej mieliśmy zaplanowany postój i obiad w tradycyjnej kreteńskiej tawernie. Był on jednak dodatkowo płatny (3 duże dania, napoje i dwa zimne piwa kosztowały około 40 Euro). Gospodarz przywitał nas likierem kasztanowym. Mało gdzie na świecie napić się można podobnego alkoholu. Okolica tawerny obfituje w te piękne drzewa, które pozwalają na produkcje tego trunku. Wspaniałym doświadczeniem było też wypicie piwa, które czeka na gości w kuflach znajdujących się w chłodziarkach. Kelnerzy przynoszą oszronione naczynia, a to niefiltrowane piwo smakuje w kreteńskim upale wyjątkowo dobrze.
 
Smak likieru kasztanowego skłonił nas do zakupu małej butelczyny do domu. Kosztowała 6 Euro. Uważam jednak, że popełniliśmy błąd trzeba było kupić dużą butlę za 12 Euro. Bardzo smaczny trunek.

 

Podsumowanie

Koszt wycieczki to 54 Euro od osoby dorosłej. Dzieć w wieku 2-12 lat miały 50% zniżki. Dzieci do 2 lat mogły jechać za darmo. W naszym przypadku było to 189 Euro (3 osoby dorosłe i jedno dziecko w wieku 11 lat). Lokalne biura podróży oferowały tę wycieczkę w cenie 35-40 Euro od osoby dorosłej. Trudno jednak ocenić jakość tych usług (język pilota itp). My zdecydowaliśmy się na droższy ale pewniejszy (w naszej ocenie) wariant.